Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2011
Dystans całkowity: | 732.92 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 27:30 |
Średnia prędkość: | 22.71 km/h |
Liczba aktywności: | 31 |
Średnio na aktywność: | 23.64 km i 1h 22m |
Więcej statystyk |
Wtorek, 12 kwietnia 2011 • dodano: 17.04.2011 | Komentarze 0
Udało się wygospodarować dwie godziny na jazdę. Rzadki sukces. O powtórzenie będzie coraz trudniej.
Poniedziałek, 11 kwietnia 2011 • dodano: 17.04.2011 | Komentarze 0
Z Bartkiem do sklepu i na małą rundę wokół Pokrzywna.
Poniedziałek, 11 kwietnia 2011 • dodano: 17.04.2011 | Komentarze 0
Czwartek, 7 kwietnia 2011 • dodano: 07.04.2011 | Komentarze 0
Byłem już pod prysznicem, ... no, prawie, gdy
Alistar ze słodkim uśmiechem powiedziała:
- nie mamy oleju
- ok, ale przecież dzisiaj nie wybierasz się na przejażdżkę więc możesz kupić go jutro
- oleju do smażenia kotletów, olej do smarowania łańcucha jeszcze mamy.
Chyba się rowerowo zakręcam.
Więc wskoczyłem na rower, syn do mnie dołączył i pojechaliśmy po olej i lizaki. Wracając podjechaliśmy w okolice dworca we Franowie. Ech, pojechałbym z chłopakiem trochę dalej. Może w sobotę się uda.
Czwartek, 7 kwietnia 2011 • dodano: 07.04.2011 | Komentarze 1
Godzina rano i godzina po południu. W ciągu dnia wiatr nieźle się rozhulał. Popołudniowa jazda była dzięki temu ciekawa. Raz bardzo szybka, to znów wręcz przeciwnie. Na ul.Garaszewo trzykrotnie spotkałem kolarza na szosówce. Dwa razy się minęliśmy, za trzecim razem wyprzedził mnie gdy jechaliśmy pod wiatr. Akurat szukałem przełożenia na którym mógłbym jeszcze jechać do przodu nie opuszczając strefy tlenowej. Wyprzedził mnie i drgnęła jakaś sportowa żyłka. Ale co ze strefą ? Chwila rozważań i ruszam aby go dogonić. Nie udało się. Odległość między nami nie zmieniła się. Jednakowoż dzięki tej krótkiej pogoni ustaliłem swoje tętno maksymalne, a przynajmniej jego bliskie okolice.
Poniedziałek, 4 kwietnia 2011 • dodano: 04.04.2011 | Komentarze 1
Po całym dniu moknięcia w pracy o 16 powiedziałem: dość, zwijamy się. Fajrant godzinę wcześniej oznaczał godzinę dłużej na jazdę. Pomysł na trasę, obficie podlewany przez deszcz i nawożony nadzieją, że nie przestanie padać wykiełkował koło południa. Teraz wystarczyło zrzucić część ciuchów, żeby się nie zagotować w czasie kręcenia i ruszać w narastającym deszczu. Jakże inaczej moknie się na rowerze. Czuję jak woda wyszukuje kolejne suche nitki i je wypełnia, a ja zadowolony, wręcz radosny. Doświadczam prawdziwości twierdzenia: punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Siodełko rowerowe daje świetną perspektywę.
Trasa: Grunwald – Luboń – Puszczykowo – Rogalinek – Czapury – Marlewo – Dom.