Czwartek, 3 stycznia 2013 • dodano: 07.01.2013 | Komentarze 4
Miały być standardowe cztery rundy wokół dzielnicy. Zdeterminowany aby przełamać złą rowerową passę która zaczęła się w marcu zeszłego roku zebrałem się pomimo nie najlepszej pogody. Pod koniec pierwszego kółka deszcz trochę odpuścił. Przy domu zawróciłem, jak czynię zazwyczaj gdy mocniej wieje. Przed szkołą w Krzesinach dostałem wiatr prosto w plecy więc zacząłem się rozpędzać. W szkole musiały odbywać się zebrania z rodzicami bo szkolny parking i pobocza drogi były zapchane samochodami. W jednym z aut stojących przy pasie którym jechałem, zapaliły się światła. "Ależ mnie niesie z tym wiatrem". Z lewej strony auta zaczęło migać pomarańczowe światło. " Przygotowuje się do wyjazdu na jezdnię". Przednie lewe koło zjechało z krawężnika. " Mógłby poczekać aż przejadę". Ruszył. " Uciekaj w lewo... walnę w niego". Przed uderzeniem położyłem rower lekko w prawo i puściłem. Przeleciałem nad maską, poturlałem się trochę i ... "chyba jestem cały". Z samochodu wysiadła kobieta. Zapytała się czy coś mi się stało. Potem stwierdziła, że zupełnie mnie nie widziała. Doskonale wiedziałem o czym mówi.
Na początku lat dziewięćdziesiątych, w piękny lipcowy dzień, jechałem małym fiatem do zakładu zajmującego się naprawą aparatów fotograficznych. Dojeżdżając do głównej ulicy, zwolniłem, rozejrzałem się i ponieważ nikt nie nadjeżdżał wjechałem na skrzyżowanie. Poczułem uderzenie z prawej strony, zobaczyłem chłopaka przelatującego przed przednią szybą i rower który zawisł na chwilę w powietrzu.
Zupełnie go nie widziałem.
Po powrocie do domu, gdy emocje zaczęły opadać pojawił się ból. Po wizycie w szpitalu okazało się, że mam skręcone kolano, stłuczoną kość biodrowa i do obserwacji bóle w dolnej części kręgosłupa.
W rowerze uszkodzeniu uległa przednia obręcz i opona, prawdopodobnie uszkodzone są przednie hamulce.
W sumie niezbyt dobrze rozpoczął się ten rok.
Co oczywiście o niczym nie świadczy.